Czasami najpiękniejsze wspomnienia są jednocześnie tymi
najbardziej bolesnymi. Wtedy szuka się sposobu, żeby je oswoić,
ogarnąć, wyciągnąć z nich ciepło, a ból przytłumić.
Nie jest wykluczone,
że tworzenie Ziela na kraterze miało taki właśnie
terapeutyczny wymiar dla Melchiora Wańkowicza. W tej w dużej mierze
autobiograficznej powieści skupia się na dzieciństwie i dorastaniu
dwóch córek: Marty i Krysi, na atmosferze domu rodzinnego, słynnego
zresztą w Warszawie Domeczku, na relacjach w bliższej i dalszej, a
także „przygarniętej” rodzinie. Powstaje krajobraz pełen
uroku, ciepła, przygód, a czasem powagi podejmowania ważnych
decyzji w drodze do dojrzałości. Z mądrym, ukochanym ojcem i z
równie mądrą i ukochaną, czułą, opiekuńczą matką u boku.
Krystyna Wańkowicz |
To
jednak pokolenie ziela na kraterze – dorastającego w ciągłym
zagrożeniu, niemal dosłownie pod ostrzałem. Jedna z córek
Melchiora, Krysia, nie przeżyła wojny, zginęła w powstaniu
warszawskim. Dla pokolenia budującego to ziele na kraterze test
patriotyzmu i walki był czymś przyjmowanym niezwykle poważnie.
Marta jednak przeżyła i swoją córkę ochrzciła imieniem siostry.
Wspomnienia Melchiora Wańkowicza dążą właśnie do tego punktu –
do stwierdzenia, że jego córka Krystyna żyje – i zawsze żyć
będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz